złożył dłonie na wysokości twarzy i wyciągnął je nad

złożył dłonie na poziomie twarzy oraz wyciągnął je nad Igrianą w geście błogosławieństwa. Mając za sobą taki obowiązek, Igriana podbiegła do swej przyrodniej siostry oraz chciała przed nią dodatkowo skłonić się po błogosławieństwo, ale Viviana pochyliła się oraz powstrzymała ją. – Nie, nie potomek, to jest rodzinna wizyta. jest dodatkowo okres, byś mi oddała honory, jeśli będziesz chciała... – Przycisnęła Igrianę do siebie oraz pocałowała w usta. – A to jest dzidziuś? od razu widać, że ma w sobie krew Starego Ludu. Igriano, ona jest podobna do naszej matki. W tym czasie Viviana, Pani Jeziora oraz Świętej Wyspy dysponowała trzydzieści kilka lat. Jako najstarsza córka starożytnego rodu Kapłanek Jeziora objęła święty urząd po swej matce. obecnie wzięła Morgianę w ramiona, trzymając ją z doświadczeniem kobiety nawykłej do piastowania małych najmłodszych. – Ona jest podobna do ciebie – powiedziała zdziwiona Igriana, zdając sobie sprawę, że może przecież już dawno to zauważyć. Ale od czasu gdy po raz ostatni widziała Vivianę, a było to na jej ślubie, minęły już cztery lata. Tyle się od tego momentu wydarzyło, ona osobiście tak dość się zmieniła, wtedy była tylko przerażoną piętnastoletnią dziewczynką, oddaną w ręce mężczyzny ponad dwa razy starszego od siebie... – Ale proszę do środka, panie Merlinie, siostro. Wejdźcie się ogrzać. Wolna od okręcających ją peleryn oraz szalów, Viviana, Pani Avalonu, była zaskakująco malutką dziewczyna, nie wyższą niż dobrze wyrośnięta dziewięcio- albo dziesięcioletnia dziewczynka. W luźnej tunice, z nożem wiszącym u przepasującego talię pasa, w obszernych wełnianych bryczesach oraz grubych skarpetach wyglądała jak drobniutkie potomek ubrane w dorosłe rzeczy. miała małą, smagłą, trójkątną twarz, czoło przysłaniały włosy ciemne jak cienie pod skalnymi półkami. Jej oczy były dodatkowo ciemne, wielkie na tej małej twarzy. Igriana przenigdy ówcześnie nie zauważyła, jaka Viviana jest malutka. Służka wniosła puchar dla gości: gorące wino z resztką przypraw, które Gorlois przysłał z targowisk w Londinium. Viviana wzięła puchar w dłonie, a Igriana aż zamrugała na taki widok – razem z gestem, którym ujęła kielich, kapłanka nagle stała się wysoka oraz wspaniała. Tak jakby był to kielich ze Świętych Regaliów. Ułożyła go między dłońmi oraz powoli podniosła do ust, mrucząc błogosławieństwo. Upiła łyk, odwróciła się oraz podała naczynie Merlinowi. Wziął go z małym ukłonem oraz przyłożył do ust. Kiedy z kolei Igriana podjęła kielich od swoich gości, spróbowała wina oraz wypowiedziała powitalną formułę, to choć ledwo wtajemniczona w Misteria, poczuła, że w pewien sposób ona dodatkowo uczestniczy w powadze tego pięknego rytuału. potem odłożyła puchar oraz magia kilku chwilach uleciała. Viviana znów była tylko drobną dziewczyna ze śladami zmęczenia na buzi, Merlin nie więcej niż przygarbionym, starym człowiekiem. Igriana szybko zaprowadziła oboje do ognia. – O tej porze roku to daleka droga, od wybrzeży Morza dekady – powiedziała pamiętając, kiedy tą drogą jechała jako świeżo poślubiona męża, przestraszona oraz całkowita nienawiści, w wozie obcego sobie męża, który jak dotąd, był tylko głosem oraz przerażeniem w nocy. – Co sprowadza cię tutaj w czasie wiosennych burz, moja pani oraz siostro? i dlaczego nie mogłaś przyjechać wcześniej, czemu zostawiłaś mnie samą, bym musiała się uczyć, jak być żoną, samotnie urodzić potomek, w strachu oraz tęsknocie za domem? A skoro nie mogłaś przyjechać wcześniej, to, po co wcale przyjechałaś, obecnie, kiedy jest już za późno, a ja ostatecznie pogodziłam się z moim poddaństwem? – Droga jest rzeczywiście daleka – odparła Viviana miękko, a Igriana wiedziała, że kapłanka usłyszała, tak jak słyszała zawsze, także oraz te słowa, których ona nie wypowiedziała na głos. – A to są niebezpieczne czasy, potomek. Ale przez te lata wyrosłaś na kobietę, nawet, jeśli to były lata samotne, tak samotne, jak lata odosobnienia stosowne w